poniedziałek, 18 marca 2019

#160 - Polska




Kraj
Polska
Stolica
Warszawa
Waluta
Złoty (PLN) 1zł = 100 gr
Rok wydania
1.09.1985
Wartość
5,00zł
Opis
Znaczek pochodzi z serii "Wojna Obronna 1939" i przedstawia obronę Wizny oraz kpt. Władysława Riginisa.


Obrona Wizny rozegrała się w dniach 7-10 września 1939 roku w rejonie Wizny na północny wschód od Łomży. Punkt oporu w okolicach Wizny nazywany jest Polskimi Termopilami.


Przygotowania
W 1939 roku w okolicy Wizny znajdował się jeden z punktów polskiej linii obronnej opartej o rzekę Narew. Miasto Wizna, a raczej położona na wschód od niego przeprawa przez Narew była niezwykle ważnym punktem strategicznym. Na północ bowiem od niej znajdował się zbieg Narwi i Biebrzy oraz rozciągały bagna, których przekroczenie możliwe było dopiero w Osowcu, zaś na południe również tereny bagienne i rozlewiska Narwi (obecnie w większości osuszone). Punkt oporu Wizna tworzyła nieukończona linia fortyfikacji budowana od wiosny 1939 roku, ciągnąca się na przestrzeni kilku kilometrów. Bronić tego odcinka miała we wrześniu Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew” pod dowództwem  gen. Czesława Młota-Fijałkowskiego.

Schrony
W ich skład wchodził odcinek obrony „Wizna”, na którym wybudowano 6 ciężkich oraz 6 średnich schronów bojowych, zamykających prowadzącą przez Wiznę, jedyną w tamtym rejonie drogę z Łomży do Białegostoku i do Zambrowa (Warszawy). System umocnień uzupełniały prowizoryczne zapory przeciwczołgowe oraz stanowiska polowe dla piechoty. Warto zaznaczyć, że budowy schronów ostatecznie nie ukończono, gdyż wybuchła wojna. W schronach nie było wentylacji, wielu z nich nie zamaskowano a w niektórych nie zamontowano kopuł pancernych, jak np. w schronie dowódcy, co znacznie ograniczyło możliwości bojowe tego miejsca. W sierpniu 1939 r. do obsadzenia schronów została wyznaczona 3 kompania ciężkich karabinów maszynowych z batalionu „Sarny” Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP). KOP (obecnie Straż Graniczna) był formacją elitarną, specjalnie szkoloną i przygotowywaną do przetrwania w trudnych warunkach polowych, a przydział do niego był traktowany jako wyróżnienie.

Schrony, z jakich składała się linia obronna Wizny zawierały rozwiązania typowe dla polskiej fortyfikacji dwudziestolecia międzywojennego, przy czym każdy ze schronów (prócz lekkich fortyfikacji polowych) projektowany był indywidualnie i dostosowywany do ukształtowania terenu, wymagań danego odcinka obrony itp. Schrony w Wiźnie były jednokondygnacyjnymi obiektami żelbetowymi, przystosowanymi do prowadzenia ognia bocznego z ciężkich karabinów maszynowych, wyposażonymi w kopuły pancerne do prowadzenia ognia czołowego i obserwacji. Mankamentem fortyfikacji był brak lekkiego fortecznego uzbrojenia artyleryjskiego – broni moździerzowej i przeciwpancernej. Niedostateczna była także gęstość fortyfikacji, co pozwalało niszczyć je Niemcom pojedynczo. Wynikało to z nieukończenia budowy pozycji. Największym obiektem był schron dowodzenia odcinka, położony na Górze Strękowej, czyli wzg. 126.

Kompanią dowodził młody oficer, nie posiadający żadnego doświadczenia bojowego kpt. Władysław Raginis, który 2 września 1939 r., już po rozpoczęciu działań wojennych objął formalnie dowództwo nad całym odcinkiem „Wizna”, liczącym wówczas 720 żołnierzy, w tym 20 oficerów i 700 szeregowców (wg niektórych źródeł żołnierzy polskich mogło być niewiele ponad 500) . Punkt oporu w okolicach Wizny jest nazywany Polskimi Termopilami. Rozciągał się prostopadle do rzeki Narew na długości ok. 9 km, a także posiadał 3 pozycje wysunięte na ok. 10 km w dół rzeki. Razem do obrony pozostawał obszar nieco ponad 100 km2 terenów bagiennych, które miały stanowić naturalną zaporę przed nieprzyjacielem, ale że lato było wyjątkowo suche tamtego roku jak wspominają świadkowie tamtych wydarzeń, czołgi bez trudu jeździły po polach. Warto dodać, że najbliższe zgrupowania wojsk polskich znajdowały się w Łomży i Osowcu tzn. 20 i 30 km od Wizny.

Stan uzbrojenia polskiej obrony przedstawiał się następująco: 5 dział lekkich, 24 cekaemy, 18 erkaemów oraz 2 karabiny przeciwpancerne (ale tylko 20 pocisków). Słabe uzbrojenie, a raczej jego brak, mała liczebność załogi odcinka Wizna, a także ogromny obszar wysuszonych bagien do obrony nie dawał wielkich szans polskim obrońcom. Żołnierze osamotnionej Reduty Wizna nie przypuszczali też jak ogromnej sile będą się musieli przeciwstawić.

Symbolem oporu stał się dowódca odcinka, który po kapitulacji ostatniego schronu nie opuścił bronionej pozycji, wysadzając się granatem. Polscy żołnierze poddali się dopiero po tym, jak Guderian zagroził rozstrzelaniem jeńców wojennych.

W okresie powojennym wszystkie schrony odcinka zostały zniszczone. W ruinach obiektu dowodzenia znajduje się pomnik. Stan zachowania pozostałych schronów jest bardzo zły i w większości nie są one czytelne.


Przebieg walk
Pierwsze pododdziały niemieckiej 10 Dywizji Pancernej pojawiły się pod Wizną 7 września. Podjęły one pierwszą próbę przebicia się w kierunku Brześcia. Gdy pierwsze czołgi wjechały na drewniany most na Narwi, polscy saperzy wysadzili go w powietrze, a następnie silnym ostrzałem w kierunku mostu zmusili Niemców do wycofania się poza linię ognia. Niemcy wystraszyli się, spodziewając się po drugiej stronie rzeki znacznej ilości wojsk. Następnego dnia wojska niemieckie zostały wzmocnione XIX Korpusem Pancernym gen. Heinza Guderiana, w skład którego wchodziły 2 dywizje pancerne, dywizja piechoty zmotoryzowanej oraz brygada forteczna. Szacuje się, że siły niemieckie liczyły pod Wizną 32 000 żołnierzy i 160 – 350 czołgów (a wg niektórych źródeł wojsk niemieckich mogło być nawet 42000). Ponadto Niemcy dysponowali bardzo silną artylerią a także byli wspierani przez lotnictwo. Już pierwsze meldunki napływające do kpt. Raginisa o kolumnach wojsk niemieckich nadciągających pod Wiznę, mówiły o przytłaczającej przewadze wroga. Zdawał sobie z tego sprawę kpt. Raginis, który dla wzmocnienia ducha walki wśród swoich podkomendnych, wraz z dowódcą artylerii por. Stanisławem Brykalskim, złożyli przysięgę, że żywi nie opuszczą bronionych pozycji. 8 września rozpoczął się silny atak artyleryjski na pozycje polskie, który jednak tylko w niewielkim stopniu naruszył system obrony.

W nocy rozpętało się prawdziwe piekło, rozpoczął się wielogodzinny ostrzał artyleryjski, wsparty ostrzałem z powietrza, który trwał do godzin południowych dnia następnego. Rano 9 września przybył do Wizny gen. Guderian i uznał, że zatrzymanie marszu całego Korpusu Pancernego przez załogi kilku schronów, jest wymagającą rehabilitacji kompromitacją własną i żołnierzy i osobiście objął dowództwo nad siłami Wehrmachtu. Po południu nieprzyjaciel wprowadził do natarcia czołgi, które okrążały poszczególne schrony i blokowały je, dzięki czemu piechota niemiecka z czołgami wdzierała się w głąb polskiej obrony. Niemcy przez większość dnia nie mogli uporać się z polską obroną, dopiero wieczorem udało im się sforsować większość polskich umocnień, jednak przy dużych stratach własnych. W tym dniu od odłamka pocisku artyleryjskiego zginął por. Brykalski, zaś kpt. Raginis został ciężko ranny. Ok. 18 wszystkie schrony zostały przez Niemców okrążone. W schronach tych znajdowała się bezpośrednia obsługa 3-ch ckm, lecz bez broni przeciw pancernej, toteż czołgi podjeżdżały na bliskie odległości i ostrzeliwały ambrażurę.

– Jeden z dowódców polskiej obrony, kpt. Wacław Szmidt tak wspominał ostatnie chwile walki. „Ok. godziny 15 straciłem pierwszy ckm i zostałem tak oślepiony, że straciłem wzrok. Do godziny 18 nieprzyjaciel uszkodził wszystką broń maszynową w obiekcie, raniąc ciężko mnie i pięciu szeregowców. Stan rannych w jednej, zupełnie ciemnej izbie wśród stłoczonych dwudziestu sześciu ludzi stale się pogarszał, broni maszynowej już nie było. Zdecydowałem się poddać obiekt”.

– A tak wspominał zdobycie jednego ze schronów niemiecki oficer mjr Malzer. „Twardzi obrońcy polscy nie chcieli w żadnym wypadku zaprzestać walki i nasz oddział został ponownie zasypany pociskami z broni maszynowej. Mimo to drugi saper podczołgał się do strzelnicy karabinu maszynowego – eksplodował ładunek wybuchowy i karabin zamilkł. Próba wtargnięcia do schronu spełzła jednak na niczym, ponieważ kopuła była nadal nie uszkodzona, a z niej polski karabin maszynowy trzymał nas dalej pod ogniem […]. Jeden z saperów ukrył się za wieżyczką czołgu, który wjechał na ścianę czołgu. Dwa karabiny maszynowe, które dotychczas prowadziły szaleńczy ogień, zostały zniszczone. Ale i teraz Polacy nie poddali się […]. Jeden z saperów wyszedł ponownie na schron i wrzucił przez strzelnicę kopuły kilka granatów ręcznych. Dopiero w ten sposób został skutecznie złamany opór Polaków. W schronie znaleźliśmy siedmiu zabitych”.

Rankiem 10 września załogi niektórych schronów wciąż się jednak broniły. Gdy niemieckie kolumny podążały już na Brześć, wciąż bronił się jeszcze schron na Górze Strękowej dowodzony przez kpt. Raginisa. Ok. godz. 10 do okrążonego przez przygotowane do ostrzału 3 czołgi schronu podszedł niemiecki parlamentariusz i postawił polskiemu dowódcy ultimatum, że jeśli ten nie podda schronu, wszyscy jeńcy wzięci do niewoli zostaną (z rozkazu gen. Guderiana) rozstrzelani. Ciężko ranny kapitan poprosił o czas do namysłu, choć wiedział, że to już koniec walki. Żołnierze byli wycieńczeni, ogłuszeni, oślepieni, do tego nie było amunicji, słowem nie było jakiejkolwiek możliwości obrony. Upłynęło jednak ponad godzinę czasu, zanim kapitan podjął decyzję. Zwracając się w schronie do trwającej wciąż przy nim załogi, podziękował im za to, że spełnili swój żołnierski obowiązek, a następnie rozkazał opuścić schron. Sam się nie poddał. Seweryn Biegański, który jako ostatni opuszczał schron tak opisywał ten moment: „kapitan spojrzał na mnie ciepło i łagodnie ponaglił. Gdy byłem już w wyjściu, uderzył mnie w plecy silny podmuch i usłyszałem wybuch”. Kpt. Raginis rozerwał się granatem, dotrzymując w ten sposób wcześniej złożonej przysięgi…



We wrześniu 1939 r. na czele kilkuset żołnierzy przez trzy dni powstrzymywał 42-tysięczny niemiecki korpus pancerny gen. Heinza Guderiana. Dotrzymując złożonej przed bitwą przysięgi, do końca pozostał na posterunku i w obliczu nieuchronnej klęski odebrał sobie życie, rozrywając się granatem.

Władysław Raginis urodził się 27 czerwca 1908 r. w Dyneburgu na terenie dzisiejszej Łotwy, w rodzinie ziemiańskiej kultywującej tradycje patriotyczne. Po ukończeniu Gimnazjum w Wilnie, w 1927 r. wstąpił do Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie k. Ostrowi Mazowieckiej. Edukację wojskową kontynuował w Oficerskiej Szkole Piechoty, którą ukończył w stopniu podporucznika.

W 1930 r. otrzymał przydział do o 76. Pułku Piechoty w Grodnie, początkowo jako dowódca plutonu, a następnie kompanii ciężkich karabinów maszynowych. W połowie lat 30. przeniesiono go na stanowisko instruktora-wykładowcy w szkole podchorążych w Komorowie, której był absolwentem.

W ramach wyróżnienia za sumienną służbę, w 1939 r. otrzymał przydział do Korpusu Ochrony Pogranicza na stanowisko dowódcy 3. kompanii batalionu ciężkich karabinów maszynowych pułku „Sarny”. W sierpniu tego roku dowodzony przez niego oddział jako załoga twierdzy Osowiec obsadził pozycje odcinka obrony „Wizna”, będącego fragmentem linii obronnej Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”.

Po wybuchu wojny, 2 września 1939 r., objął dowództwo nad całością obrony odcinka „Wizna”. Tuż przed rozpoczęciem bitwy kpt. Raginis oraz jego zastępca, por. Stanisław Brykalski, złożyli przysięgę, że żywi nie oddadzą bronionych pozycji.

Niemieckie natarcie rozpoczęło się 7 września. Dowodząc zaledwie 360 żołnierzami, kpt. Raginis bronił powierzonego sobie odcinka przed liczącym 42 tys. żołnierzy i wspieranym przez Luftwaffe XIX Korpusem, będącym pod komendą gen. Heinza Guderiana.

Olbrzymia dysproporcja dotyczyła nie tylko liczby żołnierzy, ale i stopnia uzbrojenia – polska obrona nie dysponowała bronią przeciwpancerną. Niedostateczna była także gęstość fortyfikacji, co pozwalało niszczyć je Niemcom pojedynczo. Dodatkowo niektóre schrony nie posiadały kopuł strzelniczych oraz wentylacji.

Mimo tragicznych okoliczności warunków polska załoga przez kilka dni bohatersko stawiała opór przeważającym siłom wroga. 9 września od odłamka pocisku artyleryjskiego zginął por. Brykalski, a kpt. Raginis został ciężko ranny.

Rankiem 10 września załogi niektórych schronów, w tym schron na Górze Strękowej dowodzony przez kpt. Raginisa, wciąż się broniły. Gdy skończyła się amunicja, rozkazał on swoim żołnierzom złożyć broń i oddać się do niewoli. Dotrzymując złożonej przysięgi, sam pozostał na stanowisku dowodzenia i odebrał sobie życie, rozrywając się granatem.

Wydobyte z gruzów bunkra ciało kpt. Raginisa pochowano tuż obok. W czasie sowieckiej okupacji tych terenów przeniesiono je w pobliże drogi, kilkaset metrów od bunkra, gdzie w 2011 r. zostało odnalezione i ekshumowane przez członków stowarzyszenia „Wizna 1939”.

6 września 2009 r. kpt. Władysław Raginis został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. Uroczystość wręczenia odznaczenia rodzinie odbyła się na Górze Strękowej pod Wizną, podczas uroczystych obchodów 70. rocznicy Bitwy pod Wizną.

Dwa lata później, w 72. rocznicę śmierci oficerów, kpt. Raginis i por. Brykalski, którego ciało również odnaleziono, zostali pochowani z wojskowymi honorami w ruinach swojego schronu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie podziękowania za pozostawienie komentarz i przeczytanie posta. To bardzo ważne - i niezmiernie miłe - dla autorów i twórców.